Data: poniedziałek, 11 Maj 2009 autor: Redakcja
Zawsze psim swędem udaje mi się przejść przez dziurę w płocie, przeskoczyć przez bandę albo obejść zamkniętą bramę stadionu. Ale nie w Tarnowie. Byłam trzy godziny przed zawodami, a tu ? twierdza nie do zdobycia! Mieliśmy z synem załatwione bilety na wymianę jako członkowie gnieźnieńskiej grupy wyjazdowej. Nie załapaliśmy się do busa z powodu braku wolnych miejsc, więc pojechaliśmy pociągiem.
Byliśmy pierwsi. Pod bramami cisza, spokój, rozprostowaliśmy sobie nogi pod świerczkiem ? cztery godziny w zatłoczonym pociągu robią swoje. Powiesiłam na siatce flagę czerwono ? czarną i odpoczywam plackiem na kurtce. Podjeżdża bus Bola, Cieślewiczów? Ich wpuszczają, a mnie nie? Trudno! Gdy zajechał wesoły busik z Gniezna ? wpakowaliśmy się na sektor gości. Niewielu nas tam było, około 21 osób, ale fala w tempie allegro non troppo wywołała salwy śmiechu nawet u spikera zawodów. – Sektor gości jest niezwykle dowcipny! No bo cóż porównywać się do zapełnionych sektorów tarnowskich – usiedliśmy gęsiego i gdy nadeszła fala, wstawaliśmy po kolei z rękami w górze. Jeden po drugim, bez pośpiechu. Delektowaliśmy się tym naszym ?tsunami?, krztusząc się ze śmiechu. Każdy z nas miał wielką flagę w czarno ? czerwonych barwach i dumnie machaliśmy na prezentacji. Fajnie się kibicowało wśród swoich, tych najwierniejszych, bez żadnych gwizdów i wulgaryzmów.
Gościnni tarnowianie wpuszczali do naszej klatki dziewczyny sprzedające cudownie zimną coca-colę. To uratowała mnie przed omdleniem z upału. Pięknie nam się wiosna zaczęła. Co do forsowania bram wspominam Święto Zmarłych w ubiegłym roku. Przyjechałam z Warszawy na groby rodziców do Gniezna, ale pierwsze kroki skierowałam na stadion, żeby zapalić zakupione jeszcze na Ursynowie znicze przed obeliskiem Tony Kaspera. A tu wszystkie bramy pozamykane. Wzięłam więc duży oddech i rozkraczyłam się na barierce przy bramce głównej. Podciągając do góry płaszcz żeby nie zahaczyć o druty siatki wykonałam susa na druga stronę. Udało się. Zapaliłam znicze i po chwili zadumy znowu musiałam wykonać chuligański wybryk. Jakaś przechodząca chodnikiem nobliwa rodzinka spojrzała na mnie z dezaprobatą. Pani w średnim wieku przełazi przez płot! Oj, brzydko!
Inny eksces z mojej serii forsowania bram to wejście na Arenę Essex w lutym kilka lat temu. Byłam u rodzinki w Romford na feriach zimowych i uprosiłam kuzyna, żeby mnie zawiózł na stadion żużlowy. To tylko 20 km, grzechem byłoby nie wstąpić. Nasłuchałam się, że to idiotyzm odwiedzać pusty stadion poza sezonem. Ale moja rodzina kibicuje West Ham United, więc zna te klimaty, mój upór no i mojego świra na punkcie żużla. Pojechałam więc z kuzynem pod bramę główną, a tam kłódka. Kuzyn rozkłada ręce, a ja się nie poddaję. Zauważyłam, że kłódka tylko sobie wisi zahaczona na skobelek i wcale nie jest zamknięta. Pchnęłam więc bramę i weszłam na stadion. Obeszłam cały tor, wlazłam na trybunę i poszłam do parkingu. Tam młody chłopak malował boksy białą farbą. Okazało się, że jest mechanikiem Leigh Lanhama, juniora Lakeside Hammers i był z nim kiedyś w Bydgoszczy na zawodach. Pogadaliśmy o żużlu i fenomenie polskich kibiców, pożegnaliśmy się i poszłam z kuzynem pod bramę, za którą stał nasz samochód. I tu okazało się, że ktoś życzliwy pstryknął i zamknął kłódkę na amen. Wróciliśmy do parkingu prosząc chłopaka o pomoc. Jako że nie miał on kluczy ? zaprowadził nas wzdłuż siatki do dziury w płocie 300 metrów za sąsiednim torem kartingowym. Przez chaszcze i błota wzdłuż siatki wróciłam z kuzynem pod główną bramę z drugiej strony, gdzie stał samochód.
Byłam szczęśliwa, że odwiedziłam mój pierwszy angielski stadion ? choć poza sezonem, ale to już coś! Rok później będąc na Wielkanoc u moich kuzynów ? wyciągnęłam całą rodzinę na mecz z Peterborough Panthers, gdzie jeździł Piotr Protasiewicz i wraz z angielskimi piknikami mogłam się drzeć ?Go,Pepe, go!? Po zawodach kupiłam sobie na stoisku z szalikami breloczek do kluczy za trzy funty z wizerunkiem drużyny z Łukaszem Romankiem, który wtedy był zakontraktowany w Arena Essex. Jeszcze wtedy nie wiedziałam jak cenna to będzie pamiątka. Nigdy się z nią nie rozstaję?.
Podobne artykuły:
Tagi: Blog Jawki
Kategoria: Blog Jawki | Komentarze (0)