Data: niedziela, 16 Sierpień 2009 autor: Redakcja
Ciąg dalszy romansu z Motorem Lublin? A co! Udało się połączyć przyjemne z pożytecznym ? 12 lipca Start nie miał meczu, więc wybrałam się do Lublina. Pociągiem z Warszawy tylko niecałe dwie godzinki. Zwycięzcą naszego forumowego konkursu ?Jaki to zawodnik?? został kibic rodem z Lublina ? Artur, ten od bębna. Chciałam go uhonorować godnie, więc napisałam dzień wcześniej przemówienie na cześć laureata.
W ozdobnej kolorowej torbie obiecany proporczyk Sama Ermolenki z Mistrzostw Świata w Pocking z 1993 roku jako główna nagroda. Miałam wygłosić expose na sektorze opraw przed meczem, ale hałas z głośników i ogólny rozgardiasz nie sprzyjał takiej uroczystości, więc umówiliśmy się w Tequili, gdy już opadną emocje meczu z Kolejarzem Opole. Jak zwykle po zawodach kibice tłumnie przybyli na taras kawiarenki podsumować zawody. W odpowiednim momencie podniosłam się, zastukałam w szklankę piwa i przeczytałam z kartki moje przemówienie oraz wręczyłam Arturowi proporczyk. Koleżanka zrobiła pamiątkowe zdjęcie, ale wyszło szalenie nieoficjalnie, bo ja musiałam usiąść laureatowi na kolanach, żeby zmieścić w kadrze i nazwę pubu i grono najbliżej siedzących. Trochę byliśmy wymęczeni upałem i fetowaniem, więc wyszło nieszczególnie. Ale ja traktuję te felietony jak list do przyjaciół, więc mam nadzieję, że mi wybaczycie. To nie jest oficjalny serwis tylko damskie plotki.
Pozwoliłam sobie zamieścić także fotografię Grześka prowadzącego doping w Miszkolcu. W końcu też stał się osobą ?publiczną?, nie? Miał posłuch u czterdziestu, a właściwie przeszło czterdzieściorga kibiców z Polski na węgierskiej trybunie. Okropnie dziurawej zresztą, bo Becia ? siostra Artura poszarpała sobie nogę wpadając między spróchniałe deski. Lublinianie rozwiesili swoje barwy, machali flagami i wzniecali okrzyki podczas całego meczu. Grzesiek inicjował ?Szkocję? i najgłośniej śpiewał piosenki. Pamiętam jedną z nich, bo ma bardzo znaną melodię:
Więc chodź pomaluj mój świat
Na żółto ? biało – niebiesko
Motor dziś wygra mecz
Przywiezie nam zwycięstwo!
Więc chodź dziś ze mną na stadion
Niech świat nasz kręci się w lewo
W moich żyłach mam metanol
W sercu Motor od małego!
Dla rozkręcenia dopingu część kibiców lubelskich przeszła na drugą stronę stadionu i stamtąd krzyczeli: ?Kto wygra mecz?? i ?Druga strona odpowiada!? Oj, było wesoło, choć mecz, niestety, przegrany. Podobno pierwszy raz zdarzyło się, że po czwartym biegu zabrakło piwa na stoisku za trybuną… Na szczęście byłam poczęstowana przez jednego z kibiców w momencie mojego przybycia na stadion. Przyjechałam taksówką z dworca tuż przed rozpoczęciem zawodów. Miałam jedyny możliwy pociąg z Budapesztu po godzinie 13.00. Byłam tam na seminarium naukowym i urwałam się ze zorganizowanej wycieczki. Powrót był bardziej dramatyczny niż się spodziewałam. Umówiłam się z mechanikami Hynka Stichauera, że zabiorą mnie busem do Budapesztu w drodze powrotnej do Pragi. Niestety, Hynek zaliczył makabryczny ?dzwon? i został odwieziony karetką do miejscowego szpitala. Po meczu pojechaliśmy tam z Lubosem Tomickiem i trenerem Speedway Miszkolc, Januszem Ślączką. Trener świetnie mówi po węgiersku i czuł się gospodarzem na ?swoim? terenie. Był wybawieniem w rozmowach z węgierskimi lekarzami. Okazało się, że Hynek ma złamane żebro i musi jechać wyprostowany na leżąco w swoim busie, a reszta mechaników zabierze się do busa Tomicka. Tak więc musiałam zostać w Miszkolcu w pięknym pensjonacie zarezerwowanym dla zawodników i działaczy lubelskich.
Mam w pamięci smutny obraz – Lubos Tomicek patrzy zatroskanym wzrokiem jak na łóżku na kółkach wyjeżdża z izby przyjęć zwijający się z bólu kolega… Ale moja głupia mina ? gdy lekarz wręczył mi (!?) spodnie, ochraniacze, skarpetki i wyniki badań Hynka – bezcenna?
Podobne artykuły:
- Stadionowe jedzonko
- Wyjazdy, wyjazdy?
- Debiut z falstartem
- Wycieczka ? ucieczka
- Debiutanci i kombatanci
Tagi: Blog Jawki
Kategoria: Blog Jawki | Komentarze (0)
