Data: niedziela, 1 Luty 2009 autor: Redakcja
?leci fala, leci?trybuna główna, trybuna dostawiana, choinki na drugim łuku, prosta, pierwszy łuk i?rekord toru! Proszę państwa, 59 sekund, brawo! ? krzyczy z płyty boiska Wojciech Dróżdż z Piły, znakomicie prowadzący konferansjerkę na eliminacjach do Mistrzostw Świata w Ice Speedwayu w Sanoku. Mimo zimna, braku czterech kółek i worka pieniędzy zdecydowałam się pojechać z synem, żeby uczciwie zaliczyć ferie szkolne pod względem kibicowskim. Koleżanka kibicka często wspomina taką sytuację. Podchodzi do mnie kiedyś na Gwardii jakiś kibic i grzecznie pyta: – A skąd pani ma tyle autografów, pani Tereso? ? a ja na to krótko: – K…., jeżdżę?
I to prawda. Grzechem byłoby nie wybrać się tam, skoro mamy wolne. W sobotę o 8.00 ekspres do Krakowa, przesiadka na Rzeszów i PKS z Rzeszowa do Sanoka. O 16.00. Po pustym dworcu miota się człowieczek z reklamówka w garści. – Can I buy a ticket anywhere? When is the last bus to Rzeszów after speedway? Widzę, że swój człowiek i sprawdzam połączenia powrotne z Rzeszowem. – A kasy zamknięte, więc u kierowcy trzeba kupić – tłumaczę jemu. Przed dworcem stoją młodzi ludzie z identyfikatorami ?Ice Speedway Sanok?. Jak się później okazało, był to Maciej Witt z Victorii Piła, z którym zadzierzgnęliśmy po zawodach bliższe więzi. Pognaliśmy we wskazanym kierunku wraz z kibicem z Woolverhampton z reklamówką. Po drodze wymienialiśmy się doświadczeniami kibicowskimi. Sellwin, bo takie dziwne imię nosił Anglik, bywał w Lesznie, Bydgoszczy, Wrocławiu? Arena Sanok przywitała nas oślepiającymi światłami na masztach, hałasem trąbek, tłumami na trybunach i rykiem motocykli na podjeździe. Trzy dni szaleństwa lodowego, nocnych rozmów na korytarzach hotelowych z kibicami z Torunia, Tarnowa, Gniezna i Piły, gorąca karkóweczka z grilla i wino grzane w plastikowych kubeczkach pod parasolami? Czułam się w swoim żywiole. Kibicowaliśmy na drugim łuku wśród choinek okalających siatkę. Ten zapach świerków mieszający się ze spalonym metanolem? Miodzio!
Powiesiliśmy na siatce flagę warszawską obok barwówki toruńskiej. Niestety, zasłoniliśmy banery Valvoline. – Warszawa i Toruń, proszę zdjąć flagi, bo nie zaczniemy zawodów! ? ogłosił spiker. Zdjęliśmy, ale do końca zawodów pilnowali nas policjanci, żebyśmy znów nie zasłonili logo sponsora. Grzecznie staliśmy w błocie, trzy dni buty miałam brudne po kostki. Ale widoczność mieliśmy świetną! Dwa metry przed moim nosem fiknął motor Zdzisława Żerdzińskiego. Nie wyjęłam aparatu, nie jestem hieną. Ze zgrozą patrzałam, jak zawodnik leży między rozrzuconymi wokół poduchami amortyzującymi? Ogromna ulga. Wstał o własnych siłach. Następnego dnia przed południem w parkingu poznałam pana Żerdzińskiego i jego córkę z niebieską grzywką ? Violę. Ręka w gipsie, krwiak na nodze? ale uśmiechnięty, towarzyski, rozmowny jak i inni kręcący się po hali z motocyklami mechanicy i organizatorzy. Uwielbiam taki bliski kontakt z żużlem. Nawdychałam się spalin do woli. Mam zapas aż do sezonu. Pogadałam z Grzegorzem Knapem, Krzysztofem Cegielskim, uścisnęłam dłoń Rafała Wilka, zaprzyjaźniłam się z zawodnikami fińskimi i mechanikiem ze Świętochłowic. Nagabywałam pana Grodzkiego i Rafała Darżynkiewicza czy zabiorą mnie samochodem na Bal Żużlowców z Warszawy, ale okazało się, że nie pojadą? No cóż, znowu bana czyli PKP do Rawicza?
Już powoli trzeba naszywać szaliki na spódnicę. W tym roku będą to szaliki klubów, które odwiedziłam w sezonie 2008. Waham się jedynie z szalem Speedway Rivne. Kolega obiecał przysłać szal Świętochłowic, ponieważ nie kupiłam, będąc tam w 2002 roku. Wracając do Sanoka ? swoisty klimat zawodów zimową porą, fantastyczny pokaz fajerwerków do ?Show must go on? Queen, różnorodność barw klubowych wśród kibiców i żadnych animozji, ogromny wybór gorącego jedzonka pod parasolami, bliskość Domu Turysty i Areny Sanok. Pogoda dopisała, bo nie było siarczystego mrozu. Trochę padało pod koniec zawodów. Wróciliśmy samochodem ze znajomym kibicem z Warszawy. Żonę i syna zostawiał wieczorami na stoku narciarskim, a sam? hajda na Ice Speedway! I niech mi ktoś jeszcze powie, że Warszawa tyłem do żużla stoi? No, może to nie jest oszałamiająca ilość kiboli, ale? ?nieliczni, ale śliczni? – jak mówi Rambo z PSŻ!
Podobne artykuły:
- Raz do roku w Sanoku
- Debiutanci i kombatanci
- Tak się bawi Podkarpacie!
- Byłam wirażowym! ? nowy felieton autorstwa Jawki!
- Styczniowe grillowanie
Tagi: Blog Jawki
Kategoria: Blog Jawki | Komentarze (0)